sobota, 11 kwietnia 2015

Dowód miłości

J 20, 19-29

Dlaczego Tomasz zażądał dowodu? Czy rzeczywiście nie wierzył w to, o czym opowiadali mu inni Apostołowie?

Myślę, że przyczyna była inna. Uważam, że był zaniepokojony tym, że Pan Jezus przyszedł do swoich uczniów wtedy, kiedy Tomasza nie było wśród nich. Mógł pomyśleć, że on sam nie jest przez Pana Jezusa kochany. Domagał się więc nie tyle dowodu, który miał wzmocnić jego wiarę, ale dowodu miłości, akceptacji. Sądzę, że kierował nim lęk przed odrzuceniem. A może odrobina zazdrości - takiej, która pojawia się wtedy, gdy nasz przyjaciel, osoba przez nas kochana, obdarza swoimi względami wszystkich oprócz nas.

Pan Jezus rozwiewa wątpliwości. Powtarza to wszystko, co zrobił wcześniej, podczas nieobecności Tomasza w gronie Dwunastu - wchodzi przez zamknięte drzwi, pozdrawia słowami "Pokój wam". A potem robi więcej. Nie tylko pokazuje swoje rany, ale zachęca Tomasza, by włożył palce w ręce gwoździ i rękę w bok. On, Który niedawno Marii Magdalenie oznajmił "Nie dotykaj mnie" tym razem zezwala na intymność dotyku. Zapewne to wszystko już wystarcza Tomaszowi.

Myślę, że gdy Pan Jezus mówi "Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym" stara się przekazać, jak absurdalne jest zwątpienie Tomasza w Jego miłość w kontekście poniesienia tych ran także dla niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz