czwartek, 2 kwietnia 2015

Czuć się lepszym



Mk 11, 1-10; Mk 15, 1-15

Człowiek lubi czuć się lepszym. W szczególności lepszym od innych. Stosuje ku temu różne sposoby. Pierwszym z nich jest dążenie do bycia w otoczeniu kogoś ważnego, szanowanego, sławnego, staranie się, by świecić cząstką światła odbitą od idola. Druga metoda jest odwrotna – obserwowanie z satysfakcją upadku kogoś, kto wcześniej był wynoszony pod niebiosa. Trzecia to natomiast uczestnictwo w czymś wielkim, pamiętnym – w jakim święcie, wydarzeniu, tryumfie. Najprostszy zaś sposób, by czuć się lepszym, to przynależność do jakiejś zdecydowanej grupy lub bycie członkiem zdeterminowanego tłumu. W takiej sytuacji drugorzędną kwestią jest to, czy tłum akurat kogoś wielbi, czy potępia, nosi na rękach czy kamienuje.

W ostatnim tygodniu życia Pan Jezus zapewne wielokrotnie spotykał się z tymi, którzy chcieli poczuć się lepiej. A i często był przez nich instrumentalnie wykorzystywany w dążeniu do zrealizowania tego celu. Zapewne będąc mieszkańcem okupowanej Jerozolimy łatwo było poczuć się lepszym towarzysząc Mesjaszowi wkraczającemu właśnie do stolicy. Można się było poczuć lepiej, będąc częścią tłumu wykrzykującego „Hosanna”. Nie trzeba było się nawet trudzić, by pozyskiwać przyjaciół, wszak wokół pełno tak samo myślących  i radosnych ludzi, niesionych adrenaliną wspólnych wiwatów…

Zapewne dynamikę tłumów świetnie rozumiał Piłat. Chcąc uwolnić Jezusa, zwrócił się właśnie do nich. Zapewne spodziewał się, że ludzie, chcąc się poczuć lepsi, będą gremialnie optować za uwolnieniem Jezusa. A jednak namiestnik się pomylił. Tym razem za bożyszcza wzięli oni sobie arcykapłanów. Aby być trochę podobnymi do tych idoli, zgodnie z ich wolą krzyczeli więc, by Jezusa wysłać na krzyż. Jednocześnie zapewnili sobie spełnienie warunku wystarczającego, by poczuć się lepszymi. Doprowadzili do publicznej klęski i hańbiącej śmierci Kogoś, Kto wcześniej, i to całkiem niedawno, cieszył się uwielbieniem tłumów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz