wtorek, 25 sierpnia 2015

"Dlatego iż" oraz "pomimo że"

J 6,54; J 6, 60-69

We fragmencie tym Jezus wygłasza słowa, które dla wielu z Jego uczniów są kontrowersyjne, wręcz nie do przyjęcia. Najpierw więc szemrają, a później odchodzą. Mistrz pyta więc Dwunastu, czy oni także mają zamiar Go opuścić. Piotr w imieniu Apostołów wygłasza deklarację dalszego trwania przy Mistrzu.

W gruncie rzeczy ani pytanie Jezusa, ani odpowiedź Piotra nie dotyczą tego, czy Apostołowie zgadzają się z głoszonymi przez Nauczyciela słowami. Pojawia się z ich strony tylko deklaracja  trwania. Ale możliwe, że jest to nie tylko stałość występująca "dlatego", wynikająca z wcześniejszych doświadczeń i zobaczonych znaków. Możliwe, że także jest to trwałość "pomimo" - zaufanie występujące nawet w sytuacji braku zrozumienia czy buntu wobec niezrozumiałych doświadczeń i usłyszanych kontrowersyjnych słów...

sobota, 8 sierpnia 2015

O mocy i pomocy

Mt 17,14-20

Uczniowie Jezusa pytają Go na osobności, dlaczego nie udało się im uzdrowić chłopca. Robią to na osobności. Dlaczego? Być może zakładają, że Mistrz by tego nie odkrył przed nimi w obecności obcych. A może... po prostu wstyd im przed innymi, mają poczucie że zawiedli. A może także zadane pytanie jest w gruncie czymś na kształt usprawiedliwienia braku efektu własnych działań. Bo deklaracja niemocy w gruncie rzeczy często jest swoistym alibi, tłumaczeniem, dlaczego nie udziela się skutecznej pomocy. Szczególnie, jeśli to cudze dziecko raz wpada w ogień a raz w wodę...

Ze stwierdzenia Jezusa wynika jasno, że brak efektu jest wynikiem zbyt małej wiary. Być może jednak chodzi o wiarę w konieczność udzielenia skutecznej pomocy...

wtorek, 4 sierpnia 2015

Swój krzyż

Mt 16,24-28

Co jest niezbędne, by konsekwentnie nieść swój krzyż? Zapewne potrzebna jest siła oraz motywacja. Ta druga jest zwłaszcza istotna, gdy ta pierwsza zawodzi...

Najpierw jednak krzyż trzeba podjąć. A do tego trzeba go najpierw zauważyć. I nie udawać, że go nie ma. Ale także - umieć zidentyfikować krzyż jako swój.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Serce matki




Mt 15, 21-28

Opis wydarzeń zawartych w tym fragmencie może wywołać wewnętrzny, albo i całkiem otwarty bunt i oburzenie. Pan Jezus wyrusza w stronę okolic Tyru i Sydonu  - wobec tego można przypuszczać, że chce głosić Ewangelię ich mieszkańcom. Dlaczego więc, gdy wychodząca mu stamtąd naprzeciw kobieta woła do Niego z błaganiem o pomoc, milczy? Dlaczego uczniów interesuje jedynie własny spokój? Nie wzruszają się prośbą matki, nie orędują za nią, chcą tylko możliwie szybko i bez kłopotów pozbyć się jej. Dlaczego Pan Jezus czynienie dobra przedstawia na zasadzie „gry sumie zerowej” (niedobrze zabrać chleb dzieciom a rzucić psom”) - dlaczego dobro wyświadczone jednym ma być zabranie dobra przeznaczonego innym? Dlaczego wreszcie kobieta powodowana jednym z najszlachetniejszych ludzkich uczuć – miłością macierzyńską - jest wraz ze swoją córka porównywana do psa? Wszak porównanie takie w całej historii dziejów było jednym z najbardziej upokarzających.

Nie ma chyba siły na świecie potężniejszej iż miłość matki. Nie ma większej determinacji niż ta, z która matka dąży do uratowania swojego dziecka. Gotowa jest upokorzyć się przed każdym, kto może jej dziecku skutecznie pomóc. Zapewne miłość matki jest też podatna na wykorzystanie przez różnych szarlatanów obiecujących zdrowie jej dziecka, jednakże kobieta kananejska ma to szczęście, a może ma tę mądrość, że skierowała się nie tylko do kompetentnego, ale i wszechmocnego lekarza – Syna Bożego. Dlatego też jej córka zostaje uzdrowiona.

Fakt, że w tym fragmencie mamy do czynienia z matką oraz że możemy oceniać sposób jej potraktowania, przed ocaleniem dziecka, przez Pana Jezusa i uczniów, prowadzić może jednak także do innego skojarzenia. Do najbardziej znanej matki wszech czasów, Maryi. I znów możemy zastanawiać się nad sposobem traktowania Jej przez Jej Syna. Wynikiem tratowania tego zapewne często bywało cierpienie. Mogło mieć to miejsce wtedy, gdy zagubiła Go podczas wyprawy do Świątyni, ale ból mógł być jeszcze silniejszy po słowach, które usłyszała – nie były to słowa przeprosin czy czułości wobec matki, ale raczej surowe słowa oceny i stwierdzenie, iż Jezus powinien przebywać w domu Ojca Swego, a Ona wiedzieć o tym. Gdy Jezus naucza, a matka i krewni czekają na Niego przed domem, bynajmniej nie spieszy, by się Nią zając czy choćby Ją powitać. Stwierdza, iż Jego rodzinę stanowią Ci, którzy Go słuchają. Wreszcie, Maryja doświadcza cierpienia, gdy Jezus wiedziony jest na śmierć i umiera na krzyżu – to jest też zapewne dla Niej nie tylko bolesne, ale i trudne do pojęcia.

Jednakże  … każde upokorzenie i cierpienia maja swoją nagrodę. Kobieta kananejska zastaje córkę zdrową. Maryja zostaje zabrana do nieba i staje się matką wszystkich (tylko czy te wszystkie „Bramo Niebieska” i „Domie Złoty”, które słyszy teraz nieustannie, rekompensują Jej czas spędzony pod krzyżem…?). Można mieć tyko ufność, iż każda matka, gotowa na wszystko dla swojego dziecka, doświadczy podobnej nagrody. Gdyż ono nigdy nie będzie się w stanie w pełni odwdzięczyć.

Zbyt proste

Mt 14, 22-36

W tym fragmencie wszystko wydaje się być tak proste... Zbyt proste. Podejrzanie proste.

Nie ma Jezusa - jest niebezpieczeństwo, są niesprzyjające wiatry i groźne fale. Jest Jezus - więc wiatr się ucisza, gdy wsiada On do łodzi.

Piotr wierzy - a więc idzie za wezwaniem Pana po jeziorze. Przestaje wierzyć - i zaczyna tonąć.

A gdy chorzy, znoszeni masowo do Jezusa dotykają tylko frędzli Jego szaty, następuje cudownie ozdrowienie.

Jednakże człowiek jest podejrzliwy, gdy coś wydaje się być zbyt proste. Dlatego zaraz po tych wszystkich wydarzeniach ludzi pochłoną dywagacje teoretyczne i spór o tradycję

niedziela, 2 sierpnia 2015

Licytacja

J 4, 1-26; J 6, 22-59

W obu tych fragmentach osoby rozmawiające z Panem Jezusem wydają się być, przynajmniej wstępnie, zainteresowane Jego nauką, zachowaniem, osobą.

Zapewne jednak w rozmówcach Jezusa jest dużo wątpliwości. Dlatego też żądają oni przeprowadzenia swoistej licytacji. Ukazują dokonania wielkich postaci - Samarytanka Jakuba a tłumy Mojżesza - i wzywają, by wykazał On, w czym góruje nad przywołanymi "gigantami" historii Izraela. Jezus zapewne wie, iż w pewien sposób jest wystawiany na próbę, jednak nie reaguje gniewem lecz zrozumieniem i cierpliwie wyjaśnia ludziom ideę Królestwa Niebieskiego.

I jak to zwykle - jedni odchodzą, tak jak niektórzy zgorszeni uczniowie, inni zostają. Jeszcze inni, tacy jak Samarytanka - idą i głoszą dalej.